Wycieczka „luz blues ludzi 50+”
Podążając za słowami chińskiego przysłowia, które mówi, że „lepiej zobaczyć coś raz niż słyszeć o tym tysiąc razy”, wybraliśmy się na wycieczkę rowerową wzdłuż polskiego wybrzeża.
Wycieczka odbyła się w połowie maja 2021 r. szlakiem EV10. Wyprawę zaplanowaliśmy na 10 dni, aby było bez pośpiechu. Do pokonania było ponad 400 km, które dzieliło nas od Helu. Trasę podzieliliśmy na 8 odcinków po ok. 50 km na każdy dzień, a 2 dodatkowe dni przeznaczyliśmy na relaks i zwiedzanie Trójmiasta, oczywiście na rowerze.
Pojechaliśmy 4-osobową grupą w wieku 50+ każdy oraz mały piesek. W podróż wyruszyliśmy z Krakowa wynajętym busem, do którego zapakowaliśmy nasze elektryczne rowery. Trasę rozpoczęliśmy w Świnoujściu, gdzie znajduje się najwyższa latarnia morska nad Bałtykiem.
Dzięki uprzejmości kolegi mogliśmy pedałować bez bagażu, ponieważ wraz z pieskiem dojeżdżał busem do następnego noclegu i stamtąd z pieskiem w nosidełku wyruszał nam na spotkanie, które wypadało zazwyczaj w połowie drogi Stracił co prawda połowę widoków, ale kilometrów zrobił tyle samo (czego nie robi się dla czworonoga).
Trasa w niektórych miejscach była słabo oznaczona, ale to żaden problem, bo teraz każdy posiada nawigację w komórce. Wiadomo było, że jedziemy cały czas na wschód a reszta to przygoda. Po drodze zwiedziliśmy najciekawsze miejsca na mapie i latarnie morskie, które zazwyczaj stoją w pobliżu najpiękniejszych bałtyckich kurortów.
Przeznaczyliśmy też trochę czasu na podziwianie widoków z pozycji kawiarnianego krzesła, przerwy na obiad i plażowanie. Zdarzyło nam się również przeczekać deszcz pod dachem spożywczego sklepu gdzieś na małej wiosce lub trochę zmoknąć wśród pól rzepaku.
Nocowaliśmy w pensjonatach, hotelikach i pokojach gościnnych, które rezerwowaliśmy przed wyjazdem. Trzeba tu wspomnieć, że nie było dużego wyboru noclegów, ponieważ sezon letni jeszcze się nie rozpoczął i wiele miejsc było nieczynnych. Niewiele też działających pensjonatów decyduje się wynająć pokoje na 1 dzień, tłumacząc, że jest to nieopłacalne.
Szczególne uznanie należy się właścicielce hotelu w Jastrzębiej Górze, która zdecydowała się przyjąć grupę, mimo że trwały prace przygotowawcze do sezonu, a do tego rano sama podała nam śniadanie (czyli jak się chce to można).
Trasę uznaliśmy za łatwą do przejechania, bo na rowerach elektrycznych lekkie przewyższenia na trasie są niezauważalne.
Nasz czworonożny przyjaciel spisał się na medal i chociaż był trochę zdezorientowany, że nocuje każdego dnia w innym miejscu, to dobry humor uczestników wyprawy utwierdził go w przekonaniu, że wszystko jest w porządku.
Polecamy trasę EV10 wszystkim, którzy chcą przejechać polskie wybrzeże bez wielkiego wysiłku, z przyjemnością i na luzie.
Autor: Daniel Koza